autor: winckler » pt 17.02.2017 10:15
Ciekawy i ważny komiks. Prymitywne próby dyskredytowania go nie powinny zniechecać do zakupu i - przede wszystkim - lektury. Plansze Frąsia to w kilku miejscach pierwsza liga finezji i sprytu. To, jak rysownik mierzy się z nie swoimi przeciez wspomnieniami, jest tutaj nie mniej fascynujące niż losy głownej bohaterki.
A te, choć chcieliby tego prawdziwie zideologizowani naiwniacy, niewiele z ideologią wspólnego mają, daleko temu komiksowi od tendencyjności. Sa jedynie rozsiane tu i tam okruchy nikomfortowych dla wyznawców bogoojczyźnianego mitu prawd. Bo Bóg tu jest daleko, a ojciec... No cóż. Przecyztać trzeba, by sie samemu ze sprawą tego konkretnego ojca zapoznać. I wyczuć samemu na ile na ile "prawdziwa" moze byc taka wersja wydarzeń.
Nie wiem, jak ludzie pokroju soplica weryfikują wiarygodność wspomnień autorów i autorek blizszych im światopoglądowo. Może wierzą im, bo swoim się wierzy? Nieufność w przypadku zadeklarowanych wspomnień to oczywiście zdrowe podejście do wszelkich autobiograficznych form, ale w tym przypadku warto zaznaczyć, że Frąś korzysta z dokumentów epoki, nie tylko by zapłodnić wyobraźnię, ale też chyba po to, by zweryfikować wspomnienia Hagedorn przed ich narysowaniem. To szczególna sytuacja i chyba nie aż tak częste w komiksie autobiograficznym, gdzie, jak w często przywoływanych na kartach "Totalnie nie nostalgii" komiksach Alison Bechdel, wspominająca osoba najczesciej sama pisze i rysuje.
Zatem ja (patrzac wstecz) ze stycznia za stówkę pewnie wziąłbym właśnie to. Ale uzupełniłbym koszyk z komiksem Hagedorn i Frąsia o "Ms Marvel". Znakomicie się mogą w lekturze uzupełnić to wspomnienie epoki minionej tu u nas i szczegolna wizja nadziei oraz zadań dla współczesnego wchodzacego w dorosłość pokolenia, jaką jest marvelowska przygodówka (wszak Khamala też ma i tatę, i sekrety).